Tego dnia nie zapomnę do końca swojego życia. Pierwsze promienie wschodzącego, zimowego słońca rozbudziły moje zmysły. Jeden mocny wdech. Zapowiadał się ciężki dzień w pracy. Gdzieś w głowie nadal krążą różne myśli, a w ustach czuć posmak mocnej, czarnej kawy. Kubek nadal stoi na stoliku, nieruszone ciastka z talerza obok i notes. Coś mnie natchnęło, żeby go otworzyć. Na okładce wyrazisty napis
'J.K. Mentis Ainsworth'
i jedno krótkie słowo na spodzie.
"Destiny"
. Lekko uchyliłam okładkę.
Pierwsze stronnice pożółkły już wypełnione kilka lat temu. Dokładnie siedem.
Jak na swój wiek, wygląda całkiem w porządku, chociaż jego przeznaczenie i zawartość nie jest już tak przyzwoita jak z zewnątrz. Gruby, oprawiony w czarną skórę zeszyt, a w nim wszystko, całe moje życie. Miejsce, gdzie przeszłość góruje nad teraźniejszością i z premedytacją pali grunt pod jej stopami. Przyszłość stoi z boku i czeka na właściwy moment, chociaż jej losy wcale nie są oczywiste. Wszystko może się zmienić i zmieni się na pewno. No ale nic, nie teraz. Jest za wcześnie, by o wszystkim mówić naraz.
Zamknęłam notatnik i odłożyłam go na biurku.
Zegar właśnie wskazywał jedenastą. kątem oka spojrzałam na kubek po kawie, delikatnie oblizując wargi. Ostatnio mój organizm coraz bardziej potrzebuje kofeiny. Chwytając swój czarny płaszcz w lewą rękę, ze zwinnością opuściłam mieszkanie. Czwarte piętro na osiedlu Willowrich nadal leniwie budziło się do życia. Zbiegając ze schodów, moje życiowe motto ponownie powitało mój drobny, rudowłosy łeb.
Dzień dobry Katerino, mamy dzisiaj dużo pracy.
Nie ma czasu na pieprzenie, drugiej szansy nie będzie. Coraz częściej zastanawiam się, czy szósty zmysł to fatum czy błogosławieństwo, (bądź też jak uważa Jenn) kwestia przyzwyczajenia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz